15 czerwca, dla wielu osób była to po prostu zwykła, słoneczna sobota, dobry dzień na pracę lub odpoczynek. Jednakże nie dla WAJ-owiczów! Wtedy bowiem odbyło się zakończenie roku w WAJ-u.
Jak zwyczaj nakazuje, zebraliśmy się w domu jednego z członków naszej wspólnoty, tym razem odwiedzając Pawlikowice. Choć nie obyło się bez błądzenia, zwodzącej na manowce nawigacji, czy pytania miejscowych o drogę, to ostatecznie wszyscy szczęśliwie dotarliśmy.
Spytacie czym jest WAJ-owe zakończenie roku. Można opisać je jako czas zmian. Dla jednych pewien etap życiowej drogi dobiega kresu. Stają się absolwentami i tym samym wyruszają z WAJ-u w nowe, nieznane obszary. Drudzy zostają zaproszeni do podążania innymi niż do tej pory ścieżkami. Przyjmują na siebie nowe odpowiedzialności a ich rola we wspólnocie zmienia się. Jeszcze inni rozpoczynają wakacyjną przerwę, by po kilku miesiącach powrócić do WAJ-owej codzienności, z jednej strony znajomej, jednak nie takiej samej.
Tego dnia wspólnie modliliśmy się, żegnaliśmy tych, którzy odchodzą, dziękowaliśmy osobom kończącym swoje odpowiedzialności, z radością przyjmowaliśmy nowych liderów oraz otwieraliśmy ze zdziwienia szeroko oczy na wieść o zmianach. Nie zabrakło również czasu na zagłębienie się w ciszy we własne myśli, spojrzenie wstecz na minione dni oraz refleksję nad tym, jaki to był dla nas czas.
Pod koniec części oficjalnej Grupa Kreatywna Teatralna wystawiła przedstawienie, które w humorystyczny sposób prezentowało WAJ-ową codzienność. Ukazanie w krzywym zwierciadle WAJ-owych grup, wydarzeń, zwyczajów czy sytuacji wywoływało salwy szczerego, ciepłego śmiechu a kunszt aktorów i finezja scenariusza wzbudzały podziw.
Następnie nastał czas na wspólne bycie ze sobą, spędzanie długich chwil na rozmowach, głośne śpiewy czy unikanie dymu z ogniska podczas pieczenia kiełbasek. Podsumowując WAJ-owe zakończenie roku można powiedzieć, iż było to godne zwieńczenie bardzo dobrego czasu, jaki trwał od października do czerwca.
Zdjęcia: Kamil Stopa, Jan Piotrowski, Nina Burno, Paulina Musiolik
Tekst: Hubert Stankowicz