A gdyby tak rzucić to wszystko i jechać w Bieszczady…? Podobne myśli mogą rodzić się w nas szczególnie w okresie czerwcowym, gdy mamy przed sobą perspektywę niekończącej się liczby zaliczeń i egzaminów. Dlatego w WAJ-u postanowiliśmy wykorzystać ostatni luźniejszy czas przed sesją i w dniach 31.05-1.06 wybraliśmy się do Leska, zwanego niekiedy „Bramą Bieszczadów”. Na miejscu zostaliśmy powitani przez jedną z WAJ-owiczek – Julę, która pochodzi z Leska i wraz z bliskimi gościła nas w rodzinnej miejscowości.

Pierwszym punktem naszej wycieczki była zapora w Solinie, mająca długość aż 664 metrów. Rozciąga się z niej widok na malownicze Jezioro Solińskie, które można podziwiać także z kolei gondolowej. My wybraliśmy jednak spacer po samej zaporze, a niektórzy zdecydowali się również na kąpiel w przyjemnie chłodnym jeziorze.

Tego samego dnia w ramach rozgrzewki weszliśmy na Holicę. To szczyt o wysokości 761 m, usytuowany w paśmie górskim Żukow. Na szczycie wzniesienia znajduje się drewniana wieża widokowa, z której można zobaczyć panoramę okolicy.

Wieczór spędziliśmy na RODOS (Rodzinnym Ogródku Działkowym Otoczonym Siatką), gdzie zaprosiła nas rodzina Juli. Mieliśmy czas na zjedzenie czegoś dobrego, odpoczynek, grę w badmintona, ale także inspirujące rozmowy przy blasku ognia. Ten dzień zakończyliśmy wspólnym odmówieniem Nieszporów.

Sobota powitała nas deszczem, który na szczęście niebawem ustał. Dzięki temu mogliśmy zrealizować cel, jakim było zdobycie Tarnicy (1364 m), czyli najwyższego szczytu Bieszczadów położonego po stronie polskiej. Najpierw przemierzaliśmy poziom lasów liściastych, by później móc oglądać wierzchołki gór pokryte połoninami. Po kilku godzinach wędrówki weszliśmy na Tarnicę, której szczyt oznaczony jest metalowym krzyżem.

W drodze powrotnej do Krakowa odwiedziliśmy Starą Wieś. To miejsce szczególnie ważne dla naszych jezuitów. W zlokalizowanym tam klasztorze czas nowicjatu przeżywali o. Waldek oraz o. Paweł. 

Na miejscu zostaliśmy serdecznie przywitani i nakarmieni pysznym bigosem, który smakował jeszcze lepiej po całodziennej wędrówce. Następnie zgromadziliśmy się w klasztornej kaplicy na mszy świętej, dziękując za udany wyjazd oraz hojność Juli i jej rodziny.

O. Waldek zapoznał nas również z historią, tajemnicami oraz zwyczajami klasztoru (na zdjęciu poniżej stoimy wokół tzw. Matki Bożej Nowicjackiej). Chętni mogli również przejść się po Ogrodzie Biblijnym, który prowadzi spacerowicza przez wybrane sceny z Pisma Świętego.

Podobno w Bieszczadach czas płynie wolniej… Mimo to nasz weekendowy wypad minął błyskawicznie. Zostały nam wspomnienia oraz zdjęcia, do których obejrzenia zapraszamy.

Zdjęcia: Anna Cegielska, Marysia Duda, o. Waldek Los SJ, Igor Stanuch

Tekst: Anna Cegielska