Dawno, dawno temu a dokładnie 6 kwietnia, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, przy ulicy Kopernika, zaprawdę niesamowite rzeczy działy się w WAJ-u. Wprawdzie na wcześniejszych imprezach dochodziło już do podróży przez czas i wymiary oraz renesansowych intryg czy tajemniczych śledztw, jednakże tego dnia nasze duszpasterstwo zamieniło się w krainę rodem z baśni!
Zaiste niecodzienne to wydarzenie, móc w jednym miejscu obserwować poczynania drużyny Pingwinów z Madagaskaru, zasiąść przy jednym stole ze Shrekiem i Aladynem czy zobaczyć na własne oczy liczne grono dostojnych księżniczek oraz groźnych czarownic.
Lecz czym byłaby baśń bez absorbującej historii, pełnej zwrotów akcji i trzymających w napięciu momentów. Na szczęście nie zabrakło takowej. Siedząc wygodnie, mogliśmy poczuć się jak w dzieciństwie, oglądając na scenie kolejne enigmatyczne fragmenty opowieści, które na koniec złożyły się w spektakularny finał. Pełno przy tym było żartów i głośnego śmiechu.
Jak na baśniową imprezę przystało, bawiliśmy się i tańczyliśmy nie gorzej niż Kopciuszek na balu, a muzyki nie powstydziliby się nawet muzykanci z Bremy. Natomiast stoły suto były zastawione jadłem i napitkiem, tak, że głodomór pokroju głównego bohatera Kung fu pandy byłby ukontentowany.
Spragnieni pożywki intelektualnej mogli z kolei zmierzyć się w teleturnieju. Pytania nie należały do łatwych, każda drużyna walczyła dzielnie i zajadle, a emocje nie opadały aż do samego końca.
Zapytacie, jaki morał płynie z tej baśni. Już wyjaśniam: przychodźcie do WAJ-u a może szczypta magii zagości w waszym życiu.
Zdjęcia: Nina Burno, Piotr Jarzębski, Paulina Musiolik
Tekst: Hubert Stankowicz