Pomimo wcześniejszych wielu pięknych planów na wakacje 2020, większość z nich musiało zostać odwołanych lub zmodyfikowanych, aby dostosować je do rzeczywistości, w której musimy mierzyć się z ogólnoświatową epidemią.
Biorąc to pod uwagę zorganizowaliśmy dwa wyjazdy odbywające się na świeżym powietrzu: pielgrzymkę pieszą i rowerową.
Poniżej publikujemy dwa świadectwa i opowieści o tym jak one wyglądały.
W dniach 22-23 sierpnia odbyła się pierwsza rowerowa WAJowa pielgrzymka do Częstochowy. Wzięło w niej udział 11 osób.
Wyjechaliśmy z WAJu w sobotę koło 8.00 po odśpiewaniu jutrzni. Pierwszy postój urządziliśmy w Parku Ojcowskim przy Bramie Krakowskiej. Tam wysłuchaliśmy co ma nam do powiedzenia Wojtek – a przygotował medytację, w oparciu o fragment Ewangelii mówiącej o tym jak uczniowie opuszczają Jana Chrzciciela by przyłączyć się do Jezusa. Ona kierowała nas do tego byśmy przypomnieli sobie nasze WAJowe początki i pomyśleli o tych, którym zawdzięczamy naszą obecność w duszpasterstwie.
W modlitewnym cichym skupieniu, przerywanym od czasu do czasu rozmowami i słowami wsparcia, ruszyliśmy przez urokliwe wzniesienia najstarszego polskiego parku narodowego i dotarliśmy, mijając żniwiarzy na polach („a lato było piękne tego roku”) do Czarnego Lasu, gdzie w jezuickim letniskowym domku, niczym członkowie sztafety czekali już na nas z posiłkiem – nasza szefowa Karolina, o. Damian oraz scholastyk Iwan. Sielanka nie trwała zbyt długo, gdyż trzeba nam było znów ruszyć w drogę, pokonując czasem trudne, błotno-piaszczyste tereny, przy czym nie obyło się bez kilku usterek). Szczęśliwie i przy słonecznej pogodzie i równym tempie dotarliśmy na nocleg do Domu Pielgrzyma w Leśniowie. Tam wzięliśmy udział w wieczornej Eucharystii, w Sanktuarium Matki Bożej Leśniowskiej Patronki Rodzin.
Dzień zakończyliśmy dzieląc się przemyśleniami na kręgach MAGIS. W niedzielę dotarliśmy do Częstochowy gdzie tradycyjnie oddaliśmy na placu pokłon Maryi i udaliśmy się na Mszę, którą koncelebrował ojciec Waldek, a Wojtek służył do niej. Wspomniano o nas i WAJowych potrzebach także w modlitwie wiernych. Będąc na miejscu czuliśmy zmęczenie, sądzę, że dostaliśmy akuratnie tyle sił, ile było potrzeba (choć także przesłanka motywacyjna ustała). Całe przedsięwzięcie nie powiodłoby się tak dobrze, gdyby nie wcześniejsze przygotowania – treningowy rowerowy wycisk i przede wszystkim te poczynione przez ojca Waldka, który przejechał wcześniej częściowo autem, częściowo rowerem trasę sprawdzając czy aplikacja nie wprowadza w błąd, a w czasie pielgrzymki pełniąc rolę nawigatora, dzięki czemu się nie zgubiliśmy (a przynajmniej tego nie odczuliśmy).
Rowerowa pielgrzymka posiada na pewno inne uroki niż piesza, tu sam wysiłek staje się już modlitwą. Nieocenione jest też wsparcie innych osób, wątpię czy dałabym radę sama dotrzeć.
Wspomnienia uczestniczki pielgrzymki rowerowej Iwony Stojek spisała Antonina Pyzik.
Zdjęcia: Magda Romanowicz, o. Waldek Los,
Dnia 29 sierpnia 2020 roku odbyła się piesza WAJowa pielgrzymka do Kalwarii Zebrzydowskiej, w której udział wzięło dziesięć osób.
Wyruszyliśmy o godzinie 7.00 spod WAJu po odmówieniu jutrzni. Pierwszy odpoczynek zrobiliśmy przy opactwie w Tyńcu, gdzie zajrzeliśmy też do kościoła na modlitwę. Gdy nabraliśmy sił ruszyliśmy w dalszą drogę, zachwycając się przyrodą i wspólnie śpiewając.
Ważnym punktem programu było chwila zatrzymania przy prostej przydrożnej kapliczce dla wysłuchania Ewangelii i medytacji przygotowanej przez Wojtka. Nie było łatwo, ale dodawała nam sił myśl o celu wędrówki oraz awaryjny rower.
W trakcie drogi śpiewaliśmy, rozmawialiśmy ze sobą, ale nie zabrakło również elementów pielgrzymkowych – modlitwy różańcowej i koronką do Bożego Miłosierdzia, medytacji w ciszy, drogi krzyżowej. W czasie drogi doświadczyliśmy ogromnej życzliwości i serdeczności ludzi, których mijaliśmy, co podnosiło nas na duchu.
Wieczorem dotarliśmy do sanktuarium, gdzie powierzyliśmy wszystkie intencje na ręce Matki, a przy cudownym obrazie mieliśmy możliwość uczestniczenia w Eucharystii.
Na sam koniec dnia podzieliliśmy się swoimi wspomnieniami, przeżyciami i poruszeniami podczas kręgów MAGIS.
To był niezwykle piękny i owocny czas.
Zdjęcia: o. Waldek Los